Życie niektórych pozornie się nie
zmieniło.
Przykładem takiej osoby była pewna
dziewczyna z emblematem gildii Fairy Tail na podbrzuszu. Obudziła się naga w
swoim pięknym, rozległym łożu… stop, poprawka – w swoim ledwo stojącym łóżku z
wygniecioną pościelą. Przeciągnąwszy się mozolnie, przetarła swoje zaspane oczy
i zerknęła na szafkę nocną nieopodal swojego barłogu. Stały na niej dwie
rzeczy, które interesowały brązowowłosą – butelka wódki i szklanka z wodą. Nie
zastanawiając się długo, sięgnęła po trunek. Wypiwszy go w mgnieniu oka,
zerwała się z łóżka i szybko nałożyła na siebie koszulę, zapinając ją starannie
na wszystkie guziki.
Jak to miała w zwyczaju, piła całą
noc. Najpierw w gildii, a potem, gdy już ją nareszcie z niej wypchnęli,
zadowalała się swoimi ukochanymi alkoholami w domu. Gdy po kilkunastu butelkach
napitków była już lekko wstawiona, wyskoczyła z ubrań, opadła na łóżko i
momentalnie zasnęła. Czyli dzień jak co dzień u Cany.
Nie miała także jak zwykle oporów
przed piciem z samego rana. Łoiła wódę zawodowo, kręcąc się po mieszkaniu i
bełkocząc pod nosem jakieś pierdoły, które szkoda rozszyfrowywać.
Wtem usłyszała pukanie do drzwi. Była
zaskoczona, gdyż rzadko ktokolwiek przychodził do jej domu. Oszołomiona, z
flaszką w dłoni, prędko podeszła do wejścia i otworzyła je gwałtownie. Zupełnie
nie spodziewała się osoby, którą tam zastała.
– T-Tata…?! – wytrzeszczyła oczy. –
Co ty tutaj robisz?!
– Hej, Cano! – objął ją ramieniem. –
Nie cieszysz się na widok staruszka? – mężczyzna się uśmiechnął i zaczął z
uwagą wpatrywać w twarz córki. Na pierwszy rzut oka widać było jej zaawansowane
upojenie alkoholowe, jednak doskonale znał jej nieprawdopodobną tolerancję
alkoholu, więc nawet na to nie zareagował.
– Tak, tak, cieszę się, ale… – odepchnęła
go lekko. – CO TY TU ROBISZ? – powtórzyła głośno pytanie i wyrzuciła pustą
butelkę po wódce gdzieś za siebie, nie zważając na to, że jej działanie
spowodowało pęknięcie szkła.
– Córeczki już odwiedzić nie można? –
żartował.
– Ech, wejdź… – rozwarła szerzej
drzwi i wykonała zapraszający gest ręki, choć nie była zadowolona z tej
niespodziewanej wizyty Gildartsa. Mężczyzna żwawym krokiem wkroczył w jej
skromne progi, rozglądając się dookoła. Zabawne, bo mimo bycia jej ojcem… nie
był nigdy w jej mieszkaniu.
– Sprzątasz ty tu czasem? – zwalił z
fotela jej ubrania, po czym się w nim rozsiadł, jakby był u siebie.
– Przyszedłeś tylko po to, by wytykać
mi błędy? – rozdrażniła się brązowowłosa. W sumie wszystko ją ostatnio
potrafiło wkurzyć.
– Nie, nie dlatego wróciłem –
spoważniał. – Nie mogę używać magii od jakichś mniej więcej dwóch miesięcy –
skrzyżował ręce na piersi.
– No łał, Ishgar odkryłeś, wiesz –
rzuciła sarkazmem.
– Cana, co się, do cholery, z tobą
stało?! – uniósł się. – Wcześniej nie byłaś aż taka wyszczekana!
– Ech… Łazisz po świecie i potem nic
nie wiesz – wzruszyła ramionami, w ogóle nie zwracając uwagi na swój ton w
stosunku do ojca. – Siedem tygodni temu nie tylko ty straciłeś moc… Stracili ją
wszyscy – przedstawiła mu zarys sytuacji.
Gildarts zaniemówił. Nie mógł
uwierzyć w słowa córki. Jakim cudem magów opuściła moc? Już to było dla niego
dosyć szokującą informacją, jednak jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, jaka
prawda jest brutalna.
– Jakim cudem? – wydukał w końcu,
stanąwszy naprzeciwko Cany. Przybrał poważny wyraz twarzy jak nigdy wcześniej i
wpatrywał się w oblicze dziewczyny. Ona natomiast, lekko skrępowana, odwróciła
głowę w drugą stronę.
– Dobrze, dobrze, spokojnie, opowiem
ci… – klapnęła na łóżko. – To był dzień jak co dzień w gildii. Wszyscy
zajmowaliśmy się swoimi sprawami – zaczęła spokojnie opowieść. – Nagle do
budynku wkroczyli jacyś ludzie z jednakowymi emblematami, stąd
wywnioskowaliśmy, że również mogą być członkami jakiejś gildii, jednak
nieznanej nam. Mężczyzna, która stała na ich czele, trzymał coś na kształt
ogromnego miecza… – szukała w myślach szczegółów wydarzenia. – Nim zdążyliśmy
coś powiedzieć, jeden z nich wysypał ze swojej sakwy jakiś proszek, który
szybko się rozprzestrzenił. Wszyscy padliśmy na podłogę jak muchy i straciliśmy
przytomność. Część z nas po pewnym czasie się ocknęła, lecz niektórzy nie… –
spuściła wzrok, chcąc zakryć włosami swoje lekko załzawione oczy. – Umarli – po
jej policzku pociekła łza, jednak dziewczyna szybko ją otarła i spojrzała na
ojca. – Potem próbowaliśmy użyć magii, jednak… nic się nie działo. Nikt z nas
tak naprawdę nie wie, kim byli ci ludzie i co zrobili… – zacisnęła pięści. –
Jedyne, co po nich zostało, to liścik na stole – skończyła, patrząc na
Gildartsa z miną wyrażającą "coś jeszcze chcesz wiedzieć?"
– Przerażające… – opadł na fotel. –
Więc… kto odszedł? – spytał delikatnie. Wiedział, że to niezwykle trudny i
bolesny temat, jednak oczywistym było, że chciał wiedzieć, kogo już nigdy
więcej nie ujrzy w progach gildii.
– Strasznie dużo osób – wstała z
łóżka i zaczęła chodzić w kółko po pokoju. – Między innymi Lisanna, Macao z
synem, Wakaba… Mała Asuka straciła rodziców… – starała trzymać uczucia w ryzach,
jednak na samą myśl o tych osobach chciało jej się wyć. Mimo że nie byli oni
jej najbliższymi przyjaciółmi, strata każdego z osobna ją bolała. Byli w końcu
częścią jednej, wielkiej rodziny. Nie pomagały jej nawet mocne trunki, które
zazwyczaj odpędzały od niej czarne chmury i odprężały umysł.
Gildarts natomiast schował twarz w
dłoniach. Nie wiedział, jak zareagować na takie nagłe i straszne wieści. W
życiu nie spodziewał się, że taka tragedia dotknie akurat Fairy Tail.
Zastanawiało go jeszcze, dlaczego cały kontynent stracił magię, skoro takie
wydarzenie miało miejsce tylko w ich gildii.
Wszystko stało pod znakiem zapytania.
Nie wiedzieli nic, i to ich najbardziej frustrowało. Brakowało im tych
najważniejszych elementów układanki – tego, kim byli napastnicy, dlaczego
zamordowali tylu członków ich gildii i jakim cudem sprawili, że moc opuściła
ciała magów.
Mężczyzna, nie potrafiąc wymyślić
niczego lepszego, podszedł do córki i ją objął. Dziewczyna wtuliła się w ciepłe
ramiona ojca, lekko popłakując. Z kieszonki koszuli wypadła jej mała karteczka,
na której widniała notka od ich agresorów.
W końcu się na coś
przydaliście, Fairy Tail.
Natsu, mimo zimnego zachowania swojej
kompanki, nie zamierzał rezygnować. Chciał walczyć o ich relację; nie mógł przecież
stracić już żadnej ważnej dla niego osoby, a zwłaszcza tak ważnej jak Lucy!
Zmierzał właśnie ku jej domu z nowym,
świetnym, przynajmniej jego zdaniem, planem. Wydedukował, że to, co zrobi, na
pewno ruszy dziewczynę. Nie zdawał sobie co prawda sprawy z tego, jakie skutki
będzie miał jego czyn, no ale przecież musi spróbować wszystkiego, byleby jego
stara, dobra przyjaciółka wróciła, prawda? Liczył na to, że tym przełamie jej
bariery i ponownie się otworzy zarówno na niego, jak i na resztę.
Rozmyślając tak o dziewczynie, dotarł
w końcu pod drzwi jej domu. Podwędził ostatnio Lucy klucze, więc bezproblemowo
dostał się do środka. Zastał ją jak zwykle śpiącą w łóżku. Usiadł po cichutku
na krześle nieopodal i wpatrywał się w słodką buźkę blondynki. Jej usta były
lekko rozwarte i mógł usłyszeć ciche, miarowe oddechy. Wyglądała tak niewinnie…
niczym anioł. Dragneel jednak potrząsnął energicznie głową, by się ogarnąć –
musiał przecież powoli przystąpić do realizacji swojego genialnego planu!
– LUCYYYYYYYYY, POBUDKAAAAAAAAAAAAAAA!
– wydarł się w niebogłosy z diabolicznym uśmieszkiem. Dziewczyna, nie dość, że
się obudziła, to jeszcze tak wystraszyła, że wydała z siebie przeraźliwie
głośny pisk, przechodząc do pozycji siedzącej.
– CO TY ROBISZ, DO CHOLERY?! –
uniosła się, niesamowicie zdenerwowana na chłopaka.
– No budzę cię – wyszczerzył się
typowo dla Natsu, uwalając się na łóżko obok niej. Heartfilia westchnęła i
oparła się o ścianę. Zapadła krępująca, zwłaszcza dla blondynki, cisza.
– Dziwi mnie to, że nadal do mnie
przychodzisz – stwierdziła po kilku minutach, wgapiając się w sufit.
– Hę? – zdziwił się. – Powód jest
chyba oczywisty – przybliżył się do niej. Jego twarz znajdowała się zaledwie
kilka centymetrów od Lucy. – Bo mi na tobie zależy – dziewczyna się znacząco
zarumieniła, mimo że nie przyjęła tego jako gest romantyczny. Uznawała ich
relację za czysto przyjacielską. Nie dopuszczała w życiu do siebie myśli, że
to, co ich łączy, może stać się głębsze. Jednak mimo wątpliwości, nie odsunęła
się od chłopaka, tylko dała mu się przytłoczyć.
– Natsu, ja… – zaczęła, jednak były
Zabójca Smoków nie dał jej skończyć. Skutecznie ją uciszył, wpijając się
namiętnie w jej delikatne usta. Choć blondynka była zaskoczona, nie
protestowała i zaangażowała się w pocałunek.
On łapczywie zwiedzał językiem jej
jamę ustną, ona próbowała przejąć kontrolę. Była to bitwa, która toczyła się
pomiędzy nim a nią. Heartfilia czuła, jak Dragneel pewnymi ruchami muska jej
podniebienie. Próbowała spowodować przeniesienie akcji do jego ust, jednak nieskutecznie.
Po chwili już nawet przestała z tym walczyć, po prostu poddała się pieszczotom
różowowłosego.
Musieli jednak przerwać swój
pasjonujący taniec języków, gdyż zaczęło im powoli brakować powietrza.
Rozłączyli swoje wargi i obydwoje wzięli głęboki wdech. Dyszeli w równym
tempie, stykając się nosami.
– Mission completed… – powiedział
rozpromieniony Natsu. Lucy nawet nie dociekała, o co mu chodziło; bardziej była
skupiona na ustabilizowaniu oddechu.
W międzyczasie Salamander wyjął ze
swojego plecaka butelkę trunku.
– To co, może strzelimy sobie
kielicha? – spytał jak gdyby nigdy nic. Blondynkę lekko to zirytowało, ale
szczerze powiedziawszy, wolała zapomnieć o tym pocałunku. Przecież Natsu był
tylko przyjacielem i nikim więcej… tak przynajmniej sobie wmawiała, jednak jej
serce biło jak szalone.
– A daj… – odpowiedziała z nutką
niechęci w głosie. – Alkohol dobry na wszystko, co? – uśmiechnęła się lekko po
wielu tygodniach rozpaczy. Choć było to nikłe, jej towarzysz poczuł ogromną
ulgę i odwzajemnił z radością jej uśmiech.
Erza właśnie wkroczyła do gildii.
Zastał ją dosyć niecodzienny widok – wszyscy stali i wgapiali się w tablicę
zleceń. Nie zastanawiając się, czerwonowłosa przebiła się przez tłum, i zerwała
jedną, jedyną kartkę, która wisiała na obiekcie zainteresowania.
Magowie Fairy Tail!
Jeszcze nie wszystko
stracone. Możemy przywrócić magię. Nie chcę jednak wszystkiego pisać listownie,
przez wzgląd na obawę przechwycenia korespondencji. Spotkajmy się, proszę, dziś
wieczorem w bibliotece na obrzeżach Magnolii.
Jellal
– Jellal…? – ścisnęła kartkę
zszokowana Scarlet. Długo nie otrzymywała od niego żadnych wieści, a tu proszę.
– Cholera, nie mógł skurczybyk sam
przyleźć? – wkurzył się Gajeel, jednak został przez resztę zignorowany.
– Szybko, zawiadomcie pozostałych
członków gildii, by prędko się tu stawili – wydała reszcie komendę. – Jeśli
Jellal mówi, że nie wszystko stracone, to z pewnością ma jakiś dobry plan –
cała gildia, choć niepewnie, przytaknęła jej.
Nareszcie zatliło się światełko w
tunelu dla świata magii. Miejmy nadzieję, że nie zgaśnie zbyt prędko…
Najbardziej podoba mi sie Gajeel (co z tego, że miał tu tylko jedną kwestię?)
OdpowiedzUsuńcoś mi mówi, że go pokocham
JABEEE JABEEe
SZUBIDUBIDU
CANA 100%
>UUUUUUUUUU<
NALU
LUŚKa
NATSU
KYAAAAAAAAAAAaa~
TO BYŁO PIĘKNE. TERAZ BĘDĄ CHLAĆ I SIĘ RUCHAĆ. PRAWDA? NO POWIEDZ, ŻE TAK!
DOBRA STOP
No a tak poważnie... Bardzo ciekawy rozdział, czekam na to, co ma do powiedzenia Jellal i na dalszy ciąg NaLu, bo mam nadzieję, że nie zostawisz tego wątku z trunkiem samemu sobie. Nie ma co tu dalej się rozpisywać, cud, miód i orzeszki.
czekamnagrayluskalokiok :))))
pozdrawiam gorąco
~Samcia
pierwsza
Usuńfak jeee
bicz
biczlofseks
NA LAXUSA GROMOWŁADNEGO, JA CIĘ KIEDYŚ W KLATCE ZAMKNĘ AHAHAHAH
UsuńNie no, przecież ja grzeczna jestem, gdzie tu seksy... (mózg: kogo Ty próbujesz oszukać, najchętniej byś to napisała)
Dziena, kochana ;*
A ja czekam na Twoje opowiadanie, pora ruszyć dupę XDD
Pozderki :))
Było Nalu! I Lisanna nie żyje xD Szkoda mi Makao i Romeo :( Alzac i Bisca (chyba tak się pisze ;-;)... Dlaczego oni :'( Skrzywdziłaś mnie xD Cana... Typowa Cana ^^ I moje otp też było! Cana x wóda! O tak, shippuje ten paring całym sercem XDD :D No co tu mówić, rozdział był świetny :) Pozdrawiam i ślę weenę! :*
OdpowiedzUsuńHehe, ma to swoje uzasadnienie, dlaczego oni, ale na razie zatrzymam je dla siebie ;>
UsuńHahaha, o tak, Cana x Wóda, the best pairing ever xD
Dziękuję bardzo, pozdrawiam! ^^
Uuuu... Zapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuńPocałunek Natsu i Lucy, a potem alkohol...
Czyżby potem coś miało się dziać? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Do tego listu od Jellala powinien być jeszcze pewien dopisek, ale może lepiej nie będę pisać jaki... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Biedny Macao, umarło mu się. :CC
W każdym bądź razie czekam na dalszy ciąg akcji! :3
Pff, zboczeńce... xD
UsuńAlkohol od razu nic nie znaczy, no ej! (powiedzmy)
No tak, tak, wiem, że jesteś fanką Macao... xDD
Dzięki bardzo, pozderki~
Nie oglądałam Fairy Tail (no dobra, połowę pierwszego odcinka, ale co to jest, skoro ta seria ma pierdyliard następnych), ale opowiadanie mi się całkiem wkręciło. Przyjemnie się czyta, robi się ciekawie (dziwię się, że jeszcze żadnych scen rodem z hentajców nie było, podmienili Lilę) xD
OdpowiedzUsuńWeny, żebraku.
ps. polecam, mocne 2/10
Bo za leniwa jesteś :C Na szczęście z Sam Ci swego czasu prawie wszystko streściłyśmy... xD
UsuńNIE BĘDZIE HENTAJCÓW, NO PRZYSIĘGAM XD
Jaką ja mam opinię wśród Was :(
Dzięki, dzięki!
P.S. nie jestem żebrakiem XD
Niah, niah. A Ci się już migdolą. xD
OdpowiedzUsuńRozdział przyjemny, relacje Cany z jej ojcem jak zawsze mnie rozbrajają.
Ale, że tylu osóbkom się umarło, to smutne. :C
Pozdrawiam i życzę weny. :3
A jaaak, lecimy z akcją xD
UsuńTeż lubię duet Cana&Gildarts, więc nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem fragmentu z nimi ^^
Trochę dramy się należy :D
Mavis, a tak na marginesie, opowiadanie na You make my heartbeat jump będzie kontynuowane. Właśnie pracujemy nad 3. rozdziałem ^^
Dziękuję, pozdrawiam~
Rozdział bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńRelacje miedzy Cano o jej ojcem mnie rozmawiają.
Szkoda mi członków gildii którzy zgineli... nawer Lisanny.
Co do pocałunku Natsu i Lucy... bardzo mnie ucieszyła... nie sądziłem że wpadnie na taki pomysł, ciekawe co jeszcze wpadnie mu do głowy, po wypiciu z Lucy calej butelki oraz jak by zareagowała Lucy.
Ciekawi mnie jak skończy się ich dwuosobowa imprezka.
Mam również nadzieję że jak Lucy dowie się że jest szansa na odzyskanie magii, odzyska chęć do życia.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Hej, ludzie, tylko ja jestem hejterką Lisanny? xDD
UsuńOd razu mówię, hentai nie mam zamiaru tu robić, haha :")
*powstrzymuje się, żeby nie zdradzić, co będzie dalej*
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam~
nie tylko Ty jesteś hejterką Lisanny! :D
UsuńUfff, na szczęście xD
UsuńZajebiste opowiadanie! *_*
OdpowiedzUsuńChcę więcej!
Dzięki, dzięki, anonie ^^
UsuńBędzie więcej~
Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów na naszym spisie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mayako ze Spisu Fairy Tail
Więcej, więcej, więcej! Ja chcę więcej!!
OdpowiedzUsuń:"( Jak mogłaś uśmiercić Romeo, Biscę, Ala, Wakabę i Macao!? Jak!? Rozpaczam nad tym!
Natsu się zmienia w Canę czy jak?
Nie przywrócić, nie przywrócić, nie przywrócić! Tak jestem okrutna...
Ty dodajesz co tydzień, a ja raz w miesiącu nie potrafię się zorganizować by dodać miniaturkę! Jedną już piszę z jakieś...hm...pół roku?
Weny życzę ;)
WYBAACZ! Biorę grzech na klatę (nad Biscą i Alzackiem sama trochę rozpaczam xDD).
UsuńHaha, niee, spokojnie :D
Może przywrócą... może nie... niczego nie mogę obiecać ^^
Teraz też miałam zastój, ale mam zamiar w ten weekend zacząć pisać trzeci rozdział... no, mam nadzieję, że zrealizuję ten jakże ambitny plan.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam :)
Rzecz za którą Cię wielbię to jest Śmierć Lisanny nie lubię suki xD Jestem jej bardzo dużą przeciwniczką. Co do samego bloga bardzo mi się podoba historia :) mam nadzieję, że ją skończysz i nie zawiesisz bloga wcześniej ^^ Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie dużo NaLu!
OdpowiedzUsuńJak masz ochotę zapraszam także do mnie:
http://fairy-tail-fan-fick.blogspot.com/
H5, też jej nie cierpię :D
UsuńNaLu, Gruvii i Jerzy dużo planuję. No i nad Galevy się zastanawiam :)
Dziękuję bardzo! Akurat się wzięłam za pisanie trzeciego rozdziału.
Jak tylko będę miała chwilkę, wpadnę :) Pozdrawiam~
:D to czekam z niecierpliwością na rozdziały ^^ !
UsuńNatsu + Lucy + alkohol = SE~
OdpowiedzUsuńSasuke: Wyrażaj się...
Cichaj! Nie wpychaj mi się do komentarzy!
Ciekawi mnie, jaki plan ma Jellal :)
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, bo chcę wiedzieć, czy będzie bara-bara Natsu z Lucy XD
Życzę weny, czasu i dużo placków B|
Pozdrowienia przesyłają,
Czekoladowa Papuga i Zrzędliwy Sasuke
WSZYSCY CHCĄ BARA-BARA XDD Chyba Was zawiodłam.
UsuńMówisz, masz, akurat w nocy wstawiłam nowy rozdział ^^
Dziękuję bardzo za komentarz, pozdrawiam!
Naprawdę niesamowity blog. Nawet nie wiem, jak mam skomentować. Wzruszający, dobrze napisany, z intrygującą historią, choć osobiście uważam, że taki gest ze strony jest przesadzony, bo to trochę głupek jeśli chodzi o sprawy miłosne, ale niech już będzie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję! ^^ Bardzo mnie takie opinie cieszą!
UsuńHaha, Natsu się zmienia trochę u mnie. Mam nadzieję, że wyjdzie, iż na lepsze ^^
Pozdrawiam~