piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 4 – Królowa Wróżek

Wszechogarniająca ciemność – pierwsza rzecz, którą ujrzała Scarlet po otwarciu oczu. Nerwowo rozejrzała się dookoła, poszukując chociażby małej iskierki światła. Było to jednak daremne – nie widziała niczego.
Jej nadgarstki krępowały łańcuchy przymocowane mocno do ściany znajdującej się tuż za nią. Próbując się poruszyć, słyszała jedynie ich donośny klekot. Przynajmniej to przerywało tę przeraźliwą ciszę.
Jej serce natomiast ogarniał niewyobrażalny strach. Tytania, mimo swojej dawnej potęgi, stała się zupełnie bezbronna. Cholernie ją to sfrustrowało. Niegdyś to ona ratowała przyjaciół z opresji, a teraz… sama potrzebuje ratunku.
– Do czego to wszystko zmierza…? – postawiła sobie sama pytanie, które odbiło się echem od kamiennych ścian pomieszczenia.
Nagle usłyszała perlisty, kobiecy śmiech. Zdezorientowana, szarpiąc się z łańcuchami, krzyknęła:
– Kto tu jest?!
Wtem rozbłysło światło, a Erza ujrzała sylwetkę młodej, bladej kobiety o kruczoczarnych włosach i nienagannym wyglądzie. Jej mina zdradzała, jak to doskonale bawi się jej kosztem. Nim Scarlet zdążyła cokolwiek powiedzieć, nieznajoma się przedstawiła:
– Me imię Sophie, twa nowa królowa – rzekła, odwracając się do byłej magini tyłem, ukazując długi, czarny i puszysty jak jej włosy, ogon.
Czy to… ogon? Niemożliwe…! – eksmagini zamarła.
Zauważając przerażoną minę Erzy przyozdabiającą jej twarz, zaśmiała się perliście.
– Czym ty jesteś…? – spytała łamiącym się głosem. Odpowiedział jej jedynie uroczy, lecz złowieszczy, perlisty śmiech kobiety, która rozpostarła swe ogromne, postrzępione, czarne skrzydła.
– Gdzie oni, do jasnej cholery, są?! – Cana wrzeszczała tak głośno, że chyba cała Magnolia z łatwością ją słyszała.
– C-Cana, spokojnie… – malutka, niebieskowłosa istotka próbowała uspokoić swoją przyjaciółkę. – Na pewno niedługo wrócą.
Wszyscy martwili się długą nieobecnością Erzy. Wiedzieli, że jeśli coś się stało – ani eksmagini, ani Jellal, nie mieli jak się obronić. Cierpliwe czekanie na dupie coraz bardziej ich frustrowało.
– Jak mogłabym być spokojna?! – zwróciła się w stronę Levy. – Poza tym, Gray miał przyprowadzić Lucy i Natsu… i gdzie oni, kurwa, są?! – przekleństwa z łatwością opuszczały jej usta, wprawiając resztę w dziwne uczucie, które można by było nazwać nawet strachem. Tak, strach to odpowiednie słowo. Czy to możliwe, że Cana dorównuje Erzie osobowością?
– Tsk. Mówiłem, żeby nie puszczać jej samej, chlejusko – zabrzmiał donośny i niezwykle głęboki głos. Wszyscy zamarli. Kto w takim momencie śmiał wyzwać Canę?
– Coś ty powiedział, Laxus?! – błyskawicznie do niego podeszła, zwijając swoją dłoń w pięść.
– Prawdę – jego głos był mieszaniną znużenia i irytacji.
– Niech no ja cię tylko… – brązowowłosa już miała rzucić się na niego i wydłubać mu oczy, lecz na drodze stanęła jej Levy, która też miała już dość zachowania Cany.
– DOBRA! – krzyknęła. – Pojdę do biblioteki i sprawdzę, co z Erzą! Tylko przestańcie skakać sobie do gardeł!
– L-Levy… – Cana spuściła z tonu, lekko zawstydzona swoim zachowaniem.
– Ale chyba nie sądzisz, że pójdziesz sama? – do uszu uczestników sporu dotarł przenikliwy głos ich kolegi.
– Gajeel? – niebieskowłosa kruszynka odwróciła się do jej, znacznie większego, partnera.
– Ghihi.
– Gdzie… ja jestem? – spytał sam siebie mężczyzna, po czym syknął z bólu. Miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje. Pytanie, czy z bólu, czy z natłoku martwiących go myśli. Ostatnie, co pamiętał, to krzyk, przeraźliwy krzyk kobiety, którą kocha, a potem… po prostu obudził się w nieznajomym lochu skrępowany łańcuchami. To jednak było nieważne. Ważne było to, gdzie jest Erza, czy żyje, czy ma się dobrze.
Jego rozmyślania przerwał odgłos otwierających się topornych drzwi. W tym samym monecie, gdy usłyszał czyjeś kroki, rozbłysło światło. Do pomieszczenia weszła drobna blondynka. Jej włosy, mimo że były upięte w wysoki kucyk, nadal sięgały jej aż do pasa. Delikatne oczy oraz łagodne rysy twarzy kontrastowały z pełnymi, krwistoczerwonymi wargami. Ubrana była skąpo – nie miała na sobie butów, a za odzienie służyła jedynie zielona sukienka z przewiewnego materiału, która doskonale podkreślała jej walory. Niejeden mężczyzna zawiesiłby na niej oko, jednak nie Jellal. On miał Erzę. Przemierzył więc tylko kobietę wzrokiem, po czym stonowany zapytał:
– Kim jesteś?
– Kim ty jesteś, żeby mnie o to pytać, uprzednio się nie witając? – dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i podeszła nieco bliżej niebieskowłosego, po czym przykucnęła przy nim, patrząc mu prosto w twarz.
– Panienka raczy wybaczyć, ale w mojej sytuacji bycie kulturalnym w stosunku do wroga jest ostatnią rzeczą, którą bym zrobił – rzekł sarkastycznie, rzucając przybyszce gniewne spojrzenie.
– W stosunku do wroga, mówisz? – uśmiechnęła się frywolnie, wstając. Odwróciła się do Jellala tyłem i kontynuowała: – Nie jestem twoim przeciwnikiem, tylko sojusznikiem.
Mężczyzna, usłyszawszy to, mimowolnie się roześmiał:
– Może jeszcze mi powiesz, że nie jesteś jedną z osób przetrzymujących mnie tutaj?
– Tu masz rację, jestem odpowiedzialna za pilnowanie ciebie – ponownie odwróciła się do niego. – Jestem Alice, jedna z Siedmiu Wróżek Harmonii – przedstawiła się, rozpościerając swe dorodne, zielone skrzydła. – A ty, Jellal Fernandes, i Erza Scarlet, zostaniecie elementem Projektu Extermination.
Teraz Jellal nie rozumiał już kompletnie niczego. Naprawdę stoi przed nim wróżka we własnej osobie, czy może to sen, z którego zaraz się przebudzi? Sen… czy może raczej koszmar? Jeszcze jedno go zastanawiało – co zakłada Projekt Extermination.
– Nie zostaniemy częścią żadnego niecnego planu! – wybuchnął.
– Kiedy dowiesz się, co będziecie z tego mieli, prędko zmienisz zdanie – na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech, tym razem złowieszczy. – Wszystkiego jednak dowiesz się w swoim czasie – kobieta odwróciła się i zaczęła podążać w kierunku wyjścia.
– Zaczekaj! Jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy! – Jellal próbował wyszarpać się z okowów, jednak bezskutecznie. Wróżka spojrzała na niego przez ramię i rzekła, ostatecznie  odsuwając mężczyznę od działania:
– Daruj sobie, teraz jesteś tylko zwykłym, nędznym śmiertelnikiem, zdanym na szczęście od losu – i wyszła, pozostawiając byłego maga sam na sam ze swą bezsilnością.
 – Czym, pytasz? Raczej kim, moja droga – kobieta usiłowała podkreślić swoją wyższość nad skrępowaną łańcuchami Scarlet. – Chyba widać, że wróżką? – frywolnie prowadziła konwersację.
– To nie może być… – czerwonowłosa wciąż pozostawała w szoku.
– ...prawda? – uśmiechnęła się złowieszczo. – Skarbie, niestety, to szczera prawda. Stoi przed tobą Sophie, wróżka nad wróżkami – czarnowłosa rozłożyła ręce, ukazując swój majestat.
Odpowiedziała jej jednak cisza. W głowie Erzy kotłowało się mnóstwo pytań do… Królowej, jednak po raz pierwszy nerwy ściskały jej gardło. Głos nie chciał się wydobyć, mimo że Scarlet próbowała coś powiedzieć kilka razy. Sophie, widząc to, jedynie coraz szerzej się uśmiechała, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że ma ogromną przewagę nad bezbronną dziewczyną. Jednak po kilku minutach z ust, już nieco spokojniejszej, przetrzymywanej kobiety, padło pytanie:
– Do czego ci jestem potrzebna? – jej głos się łamał, ale udało jej się w ciągłości wypowiedzieć zdanie. Królowa Wróżek, usłyszawszy je, niemalże od razu odpowiedziała:
– Na razie nie mogę ci zdradzić wszystkich planów, moja droga, jednakże sądzę, iż uchylenie rąbka tajemnicy może cię zachęcić – nie przestawała się uśmiechać. – Jestem zarówno Królową Wróżek, jak i mistrzynią gildii Human Voice. Wszyscy myślą, że ja oraz moje kompanki jesteśmy zwykłymi ludźmi jak oni. Cóż za naiwne stworzenia, nieprawdaż? – kobieta zaczęła krążyć wokół Erzy, przypatrując jej się bacznie. – Chociaż co możesz na ten temat powiedzieć, sama będąc żałosnym człowiekiem?
– Po co tutaj przybyłaś? – padło kolejne oschłe pytanie. Scarlet chciała wyciągnąć możliwie jak najwięcej informacji, dlatego musiała przede wszystkim zachować zimną krew.
– Hmmm... no nie wiem, może by zniszczyć magię panującą na Ziemi? – droczyła się z nią.
– Ale… dlaczego? – czerwonowłosej ponownie załamał się głos.
– Wy, ludzie, nigdy nie powinniście posiąść mocy magicznych! – Sophie wzburzyła się, jakby wytrącona z równowagi. – Moje poprzedniczki popełniły błąd, zsyłając magię na Ziemię. Teraz ja zamierzam naprawić ten błąd – zdawała się być dumna z siebie. – Ci naiwni ludzie zrobią wszystko, byleby zemścić się na magach za to, że to właśnie oni mieli predyspozycje do opanowania czarów – zatrzymała się tuż przed obliczem Scarlet i wpatrywała się prosto w jej przestraszone, brązowe oczy.
– Czyli tylko tym dla ciebie są? Narzędziem to osiągnięcia celu?! – Erza spuściła wzrok. – Wiesz co, to obrzydliwe, jak traktujesz ludzi, których powinnaś chronić jako wróżka. Śmiesz jeszcze nazywać siebie mistrzem gildii?! – kobieta czuła, jak cały strach ją opuszcza. To nieprzyjemne uczucie zastąpiła nienawiść do stojącej naprzeciwko niej wrogini. – Nie jesteś ani dobrym przykładem dla wróżek, ani dla ludzi, których zrzeszyłaś w celu dokonania zemsty. Nie ma w tobie nic z człowieka, a co dopiero z wróżki! – w końcu podniosła wzrok, patrząc z pogardą na Sophie, która zdawała się niewzruszona wybuchem przetrzymywanej przez nią zakładniczki.
– Sama niedługo będziesz częścią naszego Projektu – wyszczerzyła się.
– Nie znajdziesz sposobu, by mnie do tego zmusić! – eksmagini szarpała się z łańcuchami.
– Nie będę musiała cię zmuszać. Sama będziesz tego chciała – wróżka dała czerwonowłosej kolejny powód do konsternacji. Widząc jej zmieszanie, dodała: – Jeśli do nas dołączysz, zwrócimy ci moc magiczną. Tobie i temu twojemu chłoptasiowi. Obydwoje macie niezwykłe pokłady energii. Jednakże, jeśli się na to zdecydujesz, będziesz musiała zostać z nami na zawsze – Erza zbladła. Wychodzi na to, że musi wybierać pomiędzy pozostaniem z przyjaciółmi a magią, do której tak bardzo jej tęskno? – Wydaje mi się, że złożyłam ci dobrą ofertę, Erzo Scarlet – kobieta zwróciła się w kierunku wyjścia. – Przyjdę jutro, by poznać twą odpowiedź na pytanie następujące: czy zostaniesz drugą Królową Wróżek? – i opuściła pomieszczenie, pozostawiając rozdartą Scarlet samą.
Czy eksmagini będzie potrafiła dokonać właściwego wyboru? A może szaleństwo spowodowane brakiem magii poniesie ją w zupełnie innym kierunku?

Matko boska częstochowska.
Nawet nie wiem, co tutaj napisać, bo opóźnienie mam takie, że hej XDDDD Ale nie zapomniałam, napisałam, tak, wiem, jestem straszna i w ogóle, bo przychodzę do Was po kilku miesiącach, dodatkowo z wcale nie wyjebiście długim rozdziałem, jakiego się mogliście spodziewać ;_; Muszę wrócić do rytmu, aaale w mojej głowie zakiełkowało kilka dobrych pomysłów.
Mam szczerą nadzieję, że ktoś nadal na to czekał, pomimo mojego zafiksowania i chętnie to przeczyta oraz skomentuje ;_;

Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje!
P.S. obrazek rozdziałowy dodam wkrótce, jak tylko zgadam się co do niego z moją graficzką przyjaciółką.

7 komentarzy:

  1. Dzięki za informacje o rozdziale. Ja czekałam, ale jakoś w pewnym momencie straciłam nadzieję. Rozdział na pewno przeczytam, nie wiem tylko, czy dziś dam radę, ale piszę, żebyś wiedziała, że tu jestem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja w pewnym momencie sama straciłam nadzieję, że to skończę... ale pewnej nocy się zawzięłam i, no.
      Pewnie, nie ma pośpiechu, dziękuję i pozdrawiam serdecznie! ^^

      Usuń
  2. Ty żyjesz XD
    .
    .
    .
    Albo zombie.
    Co do rozdziału... Myślałam, że będzie nieco dłuższy, ale i tak zarąbisty *^*
    Ciekawi mnie, czym jest ten "Projekt Extermination"
    Jak ta Alice mi skrzywdzi *albo zgwałci, jeden pies* Jellala to ja ją zabiję. Moim tostem. I książką. I uduszę kotem.
    Mam nadzieję, że Erza nie zostanie drugą Królową Wróżek. A jak zostanie, to naślę na nią armię kotów. I Sasuke.
    S: Ja nie idę.
    Dlaczego?
    S: Bo nie dałaś mi kasy.
    Za co?! Za leżenie na kanapie?!
    S: Tak.
    No to trudno. Koty same ją zniszczą. Poradzą sobie lepiej od ciebie.
    S: *wrusza ramionami*
    A więc rozdział jak najbardziej mi się spodobał i czekam na następny, z nadzieją, że pojawi się szybciej. :D
    Przesyłam mnóstwo słodyczy, weny, czasu, jeśli lubisz koty, to mnóstwo kotów. A jak nie, to tosty.
    A więc niech tost będzie z tobą! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyję, żyję, jakoś XD
      Hmmm, gwałt Jellala... bardzo dobry pomysł, dziękuję XD
      Żart, oczywiście
      Dzięki za czekanie mimo wszystko! Również mam nadzieję, że następny napiszę nieco szybciej :'))
      Ściskam, pozdrawiam!

      Usuń
  3. Yo przybyłam :D Reiko z tej strony :). Jako, że postanowiłam już używać tylko swojego normalnego maila i przydomku ^^ Tak musiałam się logować na dwa maile,a teraz używam wreszcie jednego. No co by Ci tu powiedzieć. Chociaz ty wróciłaś xd Dużo osób popłynęło z wakacjami dosłownie ^^

    Rozdział ciekawy i jakoś ciężko mi sobie wyobrazić złe wróżki :P Ale pożyjemy zobaczymy. Nie będzie niestety Jellala na różowym jednorożcu, a tak czekałam :<

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :)
      Właśnie widziałam po tym powrocie do blogosfery, że kilka blogów, które miałam na oku, są albo usunięte, albo opuszczone D: Szkoda, szkoda.
      Taki sobie zwrot akcji :D Pomyślałam, że członkowie gildii w końcu powinni spotkać swoje "ukochane" wróżki.
      No, niestety, haha ^^
      Dzięki za czekanie i komentarz, buziak!

      Usuń
  4. Za każdym razem kiedy czytam to opowiadanie nachodzi mnie ochota na nadrobienie anime albo najlepiej mangi. Jest to bardzo krótka chwila, bo w końcu chwile niestety są ulotne.
    MIMO WSZYSTKO TO ŚWIADCZY O ZAJEBISTOŚCI TEGO FF NA SKALĘ MIĘDZYGALAKTYCZNĄ!!!
    w tym opku lubię Jellala bardzo
    i w sumie po raz pierwszy naszło mnie na jerzę
    halo co sie dzieje
    nie sadzilam, ze kiedykolwiek to nastapi
    KOLEJNY DOWÓD NA TO, ŻE LILA DZIAŁA CUDA!!!

    mam nadzieję, że nie o tyle jak najszybciej, tylko po prostu z przyjemnością i pasją w serduzku napiszesz nam kolejny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń

Każde komentarze cieszą moje niedopieszczone serduszko (te krytyczne też), więc śmiało, nie krępuj się, pisz ♥